Gdy z swoich przodków dumny, a nieznany sławie Samozwany pan ziemi rzuca świat w obawie; Drogocenne marmury, łez płatnych potoki Głoszą zebranym tłumom, czyje grzebie zwłoki; I gdy już ciało martwe pochłonie mogiła, Kłamstwo cnoty zeszłego w potomności przesyła;
A pies, wierny przyjaciel, niczym niezrażony Pierwszy go przywita, pierwszy do obrony, którego serce jedno własnością jest biednych, który żył, walczył, dychał dla nas tylko jednych. A pies już przestał służyć człowieka potrzebie, Ten mu odmawia nawet i przytułku w niebie! ...
Człowieku ! Kruchy zlepku ożywionej gliny, Ty, co nie jesteś panem i jednej godziny, Kto cię raz dobrze poznał, ze wstrętem omija, Boś ty podły jak robak, zdradliwy jak żmija. Twoja miłość jest chucią, twoja przyjaźń zdradą; Twój uśmiech jest szyderstwem, a za twoją radą Kto się kiedy odważył śmiało stawiać kroki, Uznał, lecz już po czasie, co za błąd głęboki Zaufać w twoje słowo: boś z rzędu ostatni, Pychą tylko przewyższasz zwierząt orszak bratni. Przechodniu ! przy tym grobie nie zatrzymuj kroku, Nie chciałbyś łezki jednej swemu ująć oku Dla mego przyjaciela, co tutaj spoczywa... Jednego tylko miałem ! Ten grób go pokrywa !
George Byron